Czechy

11 kwietnia 2014

Baju Baju w Czeskim Raju

Tagi: , ,

Do Czeskiego Raju pojechaliśmy goniąc ładną pogodę i był to doskonały kierunek. Uciekając przed frontem na południe, w sobotę zaliczyliśmy pierwsze w sezonie piwkowanie na leżakach. Zaliczyliśmy również pierwsze ever miniholowanie, ale po kolei.

[learn_more caption=”Czeski Raj” state=”open”]Czeski Raj to region turystyczny w północnych Czechach, niedaleko Liberca (25 km) i Pragi (90 km). Słynie przede wszystkim ze skalnych miast, jaskiń i zamków.  W 2005 roku uznany został geoparkiem UNESCO. Czeski Raj otaczają miejscowości (najczęściej niewielkie miasteczka oraz wsie), w których przetrwała zabytkowa zabudowa: m.in. Jičín (Rumcajs był z Jicina), Mnichovo Hradiště, Rovensko pod Troskami, Sobotka, Turnov i Železný Brod. Jest tu sporo tras turystycznych i możliwości aktywnego spędzania czasu.[/learn_more]

My przejechaliśmy tu na rowery. Należy jednak pamiętać, że to jednak trochę góry. Ja zapomniałam, a kondycja cyklistki po zimie nie ta. Z jęzorem na wierzchu, wjeżdżałam dzielnie na liczne wzniesienia.

W nocy z piątek na sobotę zatrzymaliśmy się na zaprzyjaźnionym kempingu w Harrachovie, gdzie  spędziliśmy nowy rok. Z Harrachova do Czeskiego Raju mieliśmy rzut beretem. Po drodze zdążyliśmy zwiedzić wszystkie stacje w poszukiwaniu butli z gazem, obawiając się rychłego wykończenia naszej i odbyliśmy szereg polsko-czeskich pogawędek z obsługującymi. Kto raz gadał z Czechem, wie jakie to śmieszne – każdy mówi po swojemu i nie dość, że rozumie  drugiego, to jeszcze rozrywkę ma z tego niemałą. Jakby się rosmawialo z Krecikiem skrzyżowanym z Rumcajsem. Zdanie: „niestety nie mamy butli na wymianę, ale jedźcie na następną stację” wypowiedziane po czesku kolejny raz, brzmi wciąż zabawnie. I skutecznie, bo wreszcie znaleźliśmy punkt nabijania butli „cistym pro-paneem” i tu też było zabawnie.

Na kemping Sedmihorky trafiliśmy przez przypadek. Początkowo jechaliśmy na kemping we wsi Rovensko pod Troskami, który ponoć miał być całoroczny. Niestety nie był, a szkoda, bo położony na wzgórzu, pośród łąk i pastwisk, na rozległym terenie, cisza i spokój, wyglądał kusząco. Nie ma tego złego, kemping Sedmihorky kilka kilometrów dalej okazał się jeszcze lepszy.

Kemping Sedmihorky to bardzo fajne miejsce.

  1. Po pierwsze, w samym sercu Czeskiego Raju.
  2. Po drugie, znakomita infrastruktura – nowe toalety, restauracja, mnóstwo miejsca, jeziorko, serwis rowerowy, restauracja, bar.
  3. Po trzecie, kemping jest całorocznym choc wiadomo, że zimą częsć infrastruktury nie działa.
  4. Po czwarte, bardzo rowerowy klimat, własciciele, czy też zarządcy, to młodzi ludzie, widać, że rowerzysci.
  5. Mają naklejki kempingowe i tanie t-shirty, kupiłam sobie piękny pomarańczowy:)
  6. Free wi-fi!!!
  7. Tuż przy scieżkach rowerowych.
  8. Cisza, spokój i skałki.

 

Sobota była piękna. Na tyle piękna, że po raz pierwszy w tym roku wyłożyliśmy się na leżakach i na rowery ruszyliśmy siłą woli i po drugim piwku.

Szlak wybraliśmy na pałę, wyznacznikiem była długość trasy. Były momenty, że na szlaku  były tłumy. Zdawać by się mogło, że taki podobny do nas naród, ci Czesi, ale jeśli chodzi o aktywność – kijki, rowery, rolki – są daleko przed nami. Ale wrażenie mam, obserwując ostatnimi czasy zielonogórskie parki, laski i chodniki, że sportowy duch w narodzie się budzi. To się chwali.

Wieczorem zrobiliśmy grilla, osłonięci markizą przed wiosennym opadem. Wiosenny opad padał przez całą noc, w stopniu znacznym namoczywszy murawę, na której staliśmy. Nijak nie mogliśmy wyjechać o własnych siłach, ruszyłam zatem prosić o pomoc okolicznych i nielicznych kempingowiczów. Wszyscy okazali się być młodymi, wczorajszymi i ujaranymi luzakami. Ruszali się wolno, nie okazywali emocji, może oprócz molowego dźwięku „aaa….”, kiedy okazywało się, że wcale nie będzie tak łatwo, bo „auto”, o którym mówiłam, że się zakopało, to kamper. Po czym wzywali towarzyszy, próbując przepchać nasze 3 tony. W końcu zjawił się przywódca grupy, ruchliwy dla odmiany, acz niezbyt rozmowny, popatrzył, poszedł. Wrócił małym, ale skutecznym autem 4×4, miał linkę holowniczą, która przecież powinna być na wyposażeniu każdego kamperowca (!) i wyciągnął nas w 4 sekundy.

Czy warto przyjechać do Czeskiego Raju? Podczas 25-kilometrowej zaledwie wycieczki rowerami zobaczyliśmy rozległe łąki, skałki, strumyczki, tamę z kajakami, zamek, całkiem przyjemny rynek w Turnovie i cmentarz żydowski pod wiaduktem. Jednoczesnie nie zwiedziliśmy jeszcze nic, co uznawane jest za największe atrakcje tego regionu, czyli skalne miasta i jaskinie. No i pogadaliśmy z Czechami, co w moim odczuciu jest bezcenne.

Tak, zdecydowanie, warto.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

W międzyczasie
Całkiem normalne Święta. Wielkanoc 2014