Hiszpania

23 lipca 2021

Costa Blanca – miejsca mniej znane

Tagi: , , , , ,

Są takie miejsca na Costa Blanca, które odwiedza się w pierwszej kolejności – Altea, Calpe, Alicante, Denia. Generalnie, północna część wybrzeża jest bardziej ulubiona przez turystów niż południowa, dlatego tym razem skierowaliśmy się właśnie w południowe rejony, gdzie Costa Blanca płynnie przechodzi w Costa Calida.

Nasza rezerwacja mieszkania została anulowana w przeddzień wylotu z powodu wdarcia się do mieszkania squattersów, dzięki czemu zainteresowaliśmy się tematem.

Squattersi, czy raczej “ocupas” są nie lada problemem dla właścicieli wakacyjnych domów i apartamentów w Hiszpanii, bo przez dziwne prawo bardzo trudno takich dzikich lokatorów usunąć z WŁASNEGO domu (!). Zachęcam do poczytania.

https://www.costapolaca.co.uk/2019/07/mozecie-im-skoczyc.html

Źródło: Puls Biznesu https://www.pb.pl/hiszpania-narasta-strach-przed-dzikimi-lokatorami-bezkarnie-zajmujacymi-mieszkania-1000776

„Zgodnie z obowiązującym prawem, właściciel ma 48 godzin na zorientowanie się, że ktoś włamał się do jego mieszkania czy lokalu i zajął go – wtedy jest możliwa szybka eksmisja bez potrzeby wyroku sądowego.
Jednak po tym czasie prawo odwołuje się do konstytucyjnie zagwarantowanej nienaruszalności mieszkania, chroni „okupas” i zmusza właścicieli do występowania na drogę sądową. Pomimo wprowadzenia w 2018 r. ustawy o ekspresowej eksmisji w drodze procesu cywilnego, w praktyce odzyskanie własności nadal trwa bardzo długo, nawet latami, w zależności m.in. od obłożenia sądów, zwykle przeciążonych i niewydolnych. W tym czasie na właścicielu ciąży obowiązek płacenia za wodę i prąd.”

La Mata

Ta nieduża miejscowość na przedmieściach Torreviejy spodobała nam się bardzo. Powiedziałabym, że jest nienarzucająca się, raczej skromna, ale ma wszystko, co składa się na udany urlop, a nawet na dłuższy zimowy pobyt, który rozważaliśmy. Jest tu przecudna wielka plaża, idealna do biegania, romantycznych spacerów i w ogóle wszystkiego, jest promenada, uliczny targ w określone dni tygodnia, kilka knajpek, kilka sklepów. Jest solankowe jezioro, co dobrze wpływa na drogi oddechowe.

Przez anulowanie naszej pierwotnej rezerwacji, znalazłam super mieszkanie Lighthouse Dunamar, z widokiem na plażę, przestronne, czyściutkie, bardzo dobrze wyposażone, z garażem podziemnym, w przystępnej cenie.

Jeśli, wychodząc z mieszkania, poszlibyśmy plażą w prawo, dojdziemy do Playa Cabo Cervera, bardziej tłocznej plaży z bogatszą infrastrukturą. Jeśli skierowalibyśmy kroki w lewo, dojdziemy do Playa les Ortigues, magicznej plaży z wydmami, bez żadnych barów ani zabudowań, czysta natura. My najczęściej na plażowanie zostawaliśmy tuż pod domem, na naszej Playa de La Mata, spacerując w obie strony wieczorami.

Torrevieja

Na stronach z nieruchomościami na Costa Blanca na sprzedaż najwięcej jest mieszkań w Torrevieja. Dlaczego? Bo nikt nie chce tu mieszkać. W moim odczuciu Torrevieja to taki hiszpański odpowiednik Wałbrzycha – niby góry, niby potencjał, ale raczej wyjechać i nie wrócić.

Może to przez kopalnię soli miasto, mimo że nadmorskie, sprawia wrażenie przemysłowego, z robotniczymi blokami i barami. Jednak również dzięki soli mikroklimat w tym miejscu jest bardzo sprzyjający, szczególnie dla ludzi z problemami oddechowymi. Niemniej jednak, Torrevieja nie kupiła naszych serc, ale wiadomo jak to jest – nie ma jednej obiektywnej rzeczywistości. Jedno miejsce trafi do mnie, bo przeżyłam tu coś, co mnie poruszyło, zobaczyłam piękny dom, zjadłam coś pysznego, przyjechałam akurat w porze, kiedy słońce operuje najpiękniej, a Ciebie nie ruszy zupełnie, bo nie ten czas, nie ten nastrój, nie ci ludzie. Tak samo może być z Torrevieją, więc najlepiej ocenić samemu.

Winnica Bodegas Faelo, Matola

https://www.vinosladama.com/en/

Gdzieś wśród wiosek pod Elche skryła się rodzinna winnica Faelo, w której spróbowaliśmy kilku win, w tym flagowej La Dama z winogron Cabernet Sauvignon i Monastrell. Winiarnia prowadzona jest przez czwarte pokolenie winiarzy i istnieje od prawie stu lat, przy czym dopiero od dwudziestu zaczęto butelkować własne wino, do tej pory odsprzedając je do spółdzielni. Winnica i winiarnia prowadzone są biodynamicznie, czyli ekologicznie, z uwzględnieniem faz księżyca – stąd logo winiarni, sąsiedztwa innych roślin, bez nawozów chemicznych i sztucznych. Przy produkcji wina nie dodawane są drożdże, winogrona fermentują same, wykorzystując natywne drożdże występujące na skórkach. 

Wyciskanie soku odbywa się tu tak samo od 1930 roku, przy użyciu tych samych narzędzi i tradycyjnych zwyczajów. Co roku przez pierwsze dwa tygodnie września w wiosce odbywa się święto “La Verema”, kiedy to mieszkańcy wsi przychodzą i pomagają w miażdżeniu owoców, dokładnie tak samo jak przed wiekiem, czyli przy użyciu… własnych nóg.

Wzruszył nas pewien wprowadzony przez drugie pokolenie winiarzy zwyczaj – gdy odchodzi bliska osoba, gospodarze nastawiają specjalną beczkę z winem, z której co roku w rocznicę śmierci danej osoby wypija się jeden kieliszek. Pierwsza beczka powstała, gdy w 1990 roku zmarł założyciel winnicy, Rafael vel „Faelo” (jak nazwa winnicy). Oprowadzający nas po winnicy prawnuk powiedział, że wino z beczki pradziadka Rafaela smakuje raczej jak wyborny winiak.

Do chwili obecnej 2,5 hektarowa winnica i winiarnia, z której wychodzi niewiele, bo 2000 butelek, jest hobby rodziny, zajęciem na “po pracy”. Jeden z właścicieli na przykład pracuje w fabryce butów w Elche. Jednak czwarte pokolenie winiarzy wybrało winiarstwo jako kierunek kształcenia, planując przekształcić hobby w regularne zajęcie i biznes. Trzymamy kciuki.

Elche

W Elche trzeba zobaczyć przesuperowy gaj palmowy, istniejący aż od starożytności! Ogromny park wypełniony przeróżnymi palmami to świetne miejsce na niespieszny spacer, podczas którego można odpocząć od słońca, ludzi i zgiełku. Palmy są wszechobecne w Elche – wjeżdżając widzieliśmy mnóstwo ogrodnictw i plantacji tych wakacyjnych roślin. Podejrzewam, że gdybyśmy byli tu kamperem, nieduża palemka w doniczce wskoczyłaby na nasz pokład.

Gaj sąsiaduje z betonowym korytem rzeki Vinalopo, które nie byłoby niczym szczególnym, gdyby nie fakt, że powstał tu największy na świecie mural. Projekt o nazwie “Żmija” stworzyli artyści z Elche i z Danii w 1991, a w 2014 do dzieła zostali zaproszeni również zwykli ludzie. W rezultacie malunki tworzyło 1500 osób. Co najciekawsze, rzeka Vinalopo z malutkiego strumyka zimą zamienia się w rwący potok, przez co mural jest względnie trwały, choć jednak efemeryczny. Planuje się, że będzie zmieniany co pięć lat.

Stąd już tylko rzut kamieniem na stare miasto, które też warto odwiedzić. Oprócz oczywistości, jak kościoły, pałac i klimatyczne hiszpańskie uliczki, warte uwagi są rzeźby czasów całkiem współczesnych. Podobał mi się ten twórczy klimat.

My pojechaliśmy również na stadion lokalnej drużyny Elche C.F., bo Marcin lubi kupować sobie  atrybuty sportowe różnorakich sportowych ekip z miast, które odwiedzamy. Dzięki temu zobaczyliśmy przedmieścia Elche, a tam boiska, orliki, drogi rowerowe i rolkowe, stadiony lekkoatletyczne, skateparki, place zabaw, baseny – fajnie musi się tu mieszkać, uczyć i studiować (działa tu prężnie Universidad Miguel Hernández de Elche). Na pierwszy rzut oka to bardzo fajne miasto.

Tabarca

Ta wyspa to hit naszych krótkich wakacji. Widzieliśmy ją leżąc na plaży, leniwie sprawdziliśmy, co to za ląd i następnego dnia byliśmy już na łajbie, rozbijając dziobem fale. Planując jeszcze raz taki wyjazd, zarezerwowałabym jedną noc tutaj.

Na Tabarcę dostaliśmy się łodzią z Santa Poli, swoją drogą bardzo fajnej miejscowości. Poszliśmy do portu i w sumie nie musieliśmy robić nic więcej, bo dziewczyna z jednej z licznych operujących tu firm przewozowych zrekrutowała nas do wodnej taksówki. Rejsik w dwie strony to, jeśli dobrze pamiętam, jakieś 15 EUR za osobę.

Tabarka jest bardzo malutka, do obejścia nogami w dwie godziny, może nawet mniej. W październiku cicha i spokojna, urocza – na stałe mieszka tu tylko 90 mieszkańców! Jeśli ktoś szuka miejsca, żeby nadrobić zaległości książkowe, albo jeszcze lepiej – gdyby ktoś chciał napisać książkę i nie mieć pokus w postaci rozrywek innych niż nurkowanie, pływanie w morzu, wyjście do restauracji, czy fotografowanie, polecam Tabarcę nawet na miesiąc. W przeciwnym razie dwa dni wystarczą, a co szybszym pędziwiatrom – 3 godziny.

 

Guardamar del Segura

To mała wypoczynkowa miejscowość, która nie wiem dlaczego, ale kupiła nas od razu. Może to za sprawą przeogromnej plaży? Może ciszy? Może pięknego parku na północnym skraju? Jeśli szukacie noclegu w tej części Costa Blanca, Guardamar to dobry kierunek.

Kochamy Costa Blanca miłością, można powiedzieć, bezwarunkową. Przeżyłam tu najpiękniejsze chwile swojego życia, więc podoba mi się wszystko, no, może oprócz Torreviejy. I tak to już jest, że lubi się wracać w miejsca, które już znamy, choćbyśmy nie wiem jak bardzo się przed tym bronili, więc na pewno na Costa Blanca wrócimy jeszcze nie raz, nie dwa, nie trzy. Ale pewnie już nie do Calpe, nie do La Maty, tylko 10, 20, 30 kilometrów dalej. W ten sposób nasze Costa Blanca staje się wielowymiarowe, z każdej strony inne. Można powiedzieć, że przeczesujemy to wybrzeże w poszukiwaniu naszego miejsca. Bardzo jestem ciekawa, czy je znajdziemy.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Idylliczny tydzień na Cyprze
Cykady na Cykladach, czyli co robić na Ios i Santorini