Rzeczpospolita, Słowacja

17 listopada 2018

Korona Gór Polski 2018: Beskidy i Pieniny.

Tagi: , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , ,

CZUPEL, SKRZYCZNE, BABIA GÓRA, WYSOKA, TURBACZ, MOGIELICA, LUBOMIR

Lubię takie cudem wyrwane urlopy, których się nie spodziewasz. Niby pula prawie pusta, a to tu urwiesz dzień, tu drugi i już robi się piękne 10 dni do dowolnego wykorzystania.
Więc co? Więc góry! Beskidy tym razem, z małym, spontanicznym, niezapomnianym haczykiem w Pieninach.

Zdobyliśmy siedem szczytów w osiem dni, co, okazuje się, jest możliwe. Nie byliśmy przesadnie styrani, a w ten jeden dzień przerwy, kiedy szlajaliśmy się po Nowym Targu, tęskno nam było do gór. 

Bardzo żałujemy, że tak nam daleko w te rejony. Mieszkając
w takich okolicznościach przyrody z pewnością bardziej przynależy się do ziemi. Bo jest tam pięknie, po prostu. Wyobrażam sobie, że żyje tam inaczej, wolniej, spokojniej.
A Pieniny to już w ogóle, dech zapierają. Nasze terytoria lubuskie to tereny nijakie, płaskie, żadne. A góry… góry to są góry.

CZUPEL, 933 m n.p.m., Beskid Mały

Pierwsza górka na liście. Wyruszamy z parkingu na Przełęczy Przegibek, sama nazwa dobrze wróży. Wędrujemy ładnym,
w miarę łatwym szlakiem niebieskim, tocząc po drodze dyskusje o tym, kiedy bycie dobrym dla innych zaczyna być frajerstwem. Oraz o tym, że jak idziesz w góry z dzieckiem młodzieżowym to każ mu ściągnąć słuchawki z uszu.

CZAS WEJŚCIA I ZEJŚCIA: 9,4 km w 3 godziny.
PIECZĄTKA: w schronisku Magurka Wilkowicka.
SCHRONISKO: Magurka Wilkowicka to duży, murowany budynek położony na rozległej polanie, z której rozpościera się ładny widok na doliny. Jest tu dobre jedzonko i można płacić kartą.
NASZA TRASA:

SKRZYCZNE, 1257 m n.p.m., Beskid Śląski

Wyruszamy ze wsi Lipowa Ostra, gdzie znajdują się dwa parkingi. Jeden przy domu wczasowym, gdzie tego dnia odbywała się discopolowa balanga. Drugi, gdzie ostatecznie się przenieśliśmy, trochę w głębi lasu, nad strumyczkiem, przy tablicy informującej o występujących tam niedźwiedziach.

Podejście na Skrzyczne, zwłaszcza ostatnie kilometry, jest trudne. Idzie się po kamieniach, które usuwają się spod stóp, pięknie nasłonecznioną drogą, co przy 30 stopniach szybko przestaje być zaletą. Mimo to, a może właśnie dlatego, satysfakcja na szczycie jest ogromna, piwo smakuje wyśmienicie. Nie przeszkadzają ani tłumy turystów
w klapkach, który wjechali na Skrzyczne wyciągiem ze Szczyrku, ani góral z kucem, którym przewozi dzieci, ani
w ogóle nic. Znikają wszelkie swary i waśnie.

CZAS WEJŚCIA I ZEJŚCIA: 8,5 km w 3 godziny.
PIECZĄTKA: w schronisku na Skrzycznem.
SCHRONISKO: Na Skrzycznem – duże, z ogromnym tarasem na zewnątrz. Bardziej knajpa niż schronisko przez ten wyciąg ze Szczyrku. Jest tu wspomniany już góral z kucem, są góralscy muzykanci, grille, ścianka wspinaczkowa, sklepik
z pamiątkami. Nie ma tylko górskiej atmosfery.
NASZA TRASA:

BABIA GÓRA, 1725 m n.p.m., Beskid Żywiecki

Wyruszamy z parkingu w przysiółku Markowa wsi Zawoja. Parking jest duży, płatny, jakieś 10 zł na dobę. Nadaje się na nocleg, ale nie za długi, bo o 6:00 rano koszona jest trawa. Jest tu nieduży sklepik z pamiątkami, w którym kupuje się bilety do Babiogórskiego Parku Narodowego.

Trasa do schroniska Markowe Szczawiny, czyli do skrzyżowania wielu szlaków, jest przyjemna i dość wymagająca, bo ciągle pnie się pod górę. Potem wybieramy szlak żółty, czyli idziemy Percią Akademików. Jeśli wspinaczka z łańcuchami to niekoniecznie Wasze marzenie, można iść szlakiem czerwonym. Naszym marzeniem to też nie było, ale wyzwanie jest wyzwaniem, all in.

Wędrówka do samych łańcuchów wiedzie kamiennymi schodami pośród dżungli bez mała. Momentami miałam wrażenie, że jesteśmy gdzieś w tropikach. Iście bajkowa sceneria.

Przejście z łańcuchami nie jest długie, jednak robiliśmy to po raz pierwszy i nie czuliśmy się zbyt komfortowo ze świadomością, że jeden fałszywy krok i lecimy w przepaść.
Z dziećmi byśmy chyba tędy nie szli, choć one już się zapaliły.

Wyżej krajobraz zmienia się na bezdrzewny, prawie księżycowy, a widoki są obłędne.

CZAS WEJŚCIA I ZEJŚCIA: 12 km w 5 godziny
PIECZĄTKA: w schronisku Markowe Szczawiny.
SCHRONISKO: Schronisko położone jest w lesie, jest duże
i dają dobre jedzonko. Krzyżuje się tu wiele szlaków, więc jest fajną bazą wypadową do górskich wędrówek, jeśli chciałoby się zabawić w Beskidzie Żywieckim dłużej. Z pewnością warto.
NASZA TRASA:

 

WIEŚ ŁOPUSZNA I INNE OKOLICZNE WSI

W okolicy jest wiele wsi z zachowaną dawną, drewnianą zabudową. Gospodarstwa budowano tu w kształcie litery L, ciasno przyklejone jedne do drugiego. Jadąc tędy miałam poczucie, jakby czas stanął. To było fajne. We wsi Łopuszna jest przepiękny polski dworek, do którego przeprowadziłabym się natychmiast, gdybym tylko mogła. Cudo świata.

PRZEŁOM RZEKI BIAŁKI

Białka wije się tu jak wąż, tworząc urocze krajobrazowo zakątki. Kręcono tu między innymi Janosika, a teraz można rozłożyć się na kamiennej plażce i zanurzać co jakiś czas
w lodowatej, przeczystej wodzie, dla ochłody i hartowania ciała i ducha.

ŻYWIEC – BROWAR

Wizyta w browarze Żywiec jest niemal tak samo nieodzowna, jak wejście do bazyliki św. Piotra w Rzymie. Być w Żywcu i nie być w “Żywcu”??

Więc byliśmy. I nie mają czego żałować ci, którzy nie byli. Ekspozycja nie powala, sposób jej przedstawienia i opowieści też nie. Podobała mi się inscenizacja uliczki bodajże z XIX wieku, ale też była taka trochę martwa, bez życia. Spodziewałam się większych fajerwerków po największym browarze w Polsce.

Chcieliśmy na pamiątkę kupić jakiś fajny kufel, ale były tylko takie same, jak w każdym sklepie. Więc może piwo jakieś, takie, które tu i tylko tu? Też nie. Koszulka? Nie. Potrawa jakaś na bazie piwa? Nie. A przecież można by się odrobinę bardziej postarać i byłoby naprawdę fajnie.

Za to podwórze restauracyjne bardzo ładne i przespać się można w kamperze na parkingu.

Samo miasteczko Żywiec również ma ładne fragmenty, takie jak rynek, zamek i ogrody zamkowe.

WYSOKA, 1050 m n.p.m., Pieniny

To największa niespodzianka tego wyjazdu. Wysoka wcale nie była  w naszych planach, a wyrosła na zwycięską górę z całej siódemki. Szło się tak pięknie, że aż miło.

Wysoką zdobyliśmy od słowackiej strony. Wyruszyliśmy
z parkingu na przełęczy pod Tokarnią w miejscowości Velky Lipnik. Parking jest płatny 2 euro, chyba, że zakupimy coś
w sklepiczku, na przykład pyszny słowacki miód pitny.

Na górę prowadzi prześliczny, bajkowy wręcz szlak przez zielone Pieniny. Zakochałam się w tych górach od pierwszego wejrzenia. Tuż obok płynie kręty Dunajec idealny na SUP-y. Więcej do szczęścia nie trzeba.

Podejście nie jest bardzo trudne, choć na ostatnich kilometrach występują ostre podgórki. My zachrzanialiśmy, bo chcieliśmy sprawdzić, czy kijki faktycznie pomagają w utrzymaniu szybkości i zgadza się, pomagają. Upał był niemożebny, więc doszliśmy na szczyt mokrzy i przyjemnie zmęczeni. Wyprzedziliśmy wszystkich.

CZAS WEJŚCIA I ZEJŚCIA: 12 km w 4 godziny, 612 m przewyższeń
PIECZĄTKA: na górze
SCHRONISKO: Schronisko pod Durbaszką już nie jest schroniskiem, tylko ośrodkiem oświatowym, więc piwa się tu strudzony wędrowiec nie napije.
NASZA TRASA:

DUNAJEC to piękna rzeka, doskonale przystosowana do sportów wszelakich. Spływy z flisakami, kajaki, SUPy, łowienie ryb – do wyboru, do koloru. Razem z górami tworzy takie obrazki, że oko bieleje. A i na rowerze można się wyczynowo karnąć.

To właśnie tu, przy granicy polsko-słowackiej, na przeciwległych brzegach Dunajca wznoszą się dwa zamki – Czorsztyn i w Niedzicy. Z uwagi na te atrakcje pozagórskie, zrobiło się tu nieco jarmarkowo i tłumnie. Miejsca na obiad w knajpce nie uświadczysz, w dodatku wszędzie są dzieci, płaczące albo marudzące.

Z ulgą pojechaliśmy dalej, na przemiły kemping Polana Sosny w Sromowcach Wyżnych, tuż przy granicy słowackiej. Bardzo dobrze dają tu zjeść i można skosztować lokalnej wódki na trawienie. Polecam. Sam kemping na bardzo dobrym poziomie, doskonale ulokowany.

KEMPING W SROMOWCACH NIŻNYCH

Potem pojechaliśmy do Sromowiec Niżnych, też na kemping tuż przy Dunajcu. Toalety i prysznice takie, że kąpiel wzięliśmy w kamperze. Za to położenie kempingu jest genialne, bo tuż przy Dunajcu i przy moście, którym można iść sobie do Słowacji i zjeść pysznie i kalorycznie w knajpie Chyza Pltnikov, na przykład. Co więcej, wspaniale widać stąd szczyt Trzy Korony, które mamy plan zdobyć w przyszłości.

TURBACZ, 1310 m n.p.m., Gorce

Ruszamy z parkingu we wsi Obidowa, zupełnie na końcu świata. Trasa jest monotonna. Do tego stopnia,  że totalnie nie pamiętam podejścia. Pamiętam za to ostatnie kilometry zejścia – że kamienie duże i szło się mega ciężko, a chłopaki wiejskie na crossach po tych kamieniach, z czego jeden się wyglebał i ryczał, a drugi go wspierał, że on już tyle razy jebznął i nie ryczy. I jeszcze piękną drewnianą kapliczkę pamiętam, w której są krówki. Takie do jedzenia, pyszne.

CZAS WEJŚCIA I ZEJŚCIA: 16 km w 5 godzin
PIECZĄTKA: w schronisku.
SCHRONISKO: aaa, już sobie przypominam! Na szczycie muchy nas obsiadły i spieprzaliśmy do schroniska. Schronisko pod Turbaczem jest wielkie, rozpościerają się stąd ładne widoki i jest pyszna zupa czosnkowa i ziemniaczki z oscypkiem. A niżej, na samym prawie początku, jest jeszcze sielankowe schronisko Stare Wierchy, gdzie nie jedliśmy nic, bo było za wcześnie na żarcie dla górzystów.
NASZA TRASA:

MOGIELICA, 1173 m n.p.m., Beskid Wyspowy

Wyruszamy z Przełęczy Rydza Śmigłego, na końcu wsi Chyszówki, za Kasiną Wielką. Tu też śpimy, podziwiając cudny zachód słońca i tylko trochę bojąc się pachnących mlekiem krów. Podejście jest łatwe, chyba że sobie człowiek robi wyczyn szybkościowy i wchodzi cały mokry jak na Skrzyczne.

Na szczycie jest wieża widokowa, ale znów te muchy cholerne i spieprzaliśmy.

CZAS WEJŚCIA I ZEJŚCIA: 7 km w 1,5 godziny, 497 m przewyższeń
PIECZĄTKA: na szczycie, jednak podczas naszego podejścia była niestety wyrwana przez chuliganów bez zasad.
SCHRONISKO: Nie ma.
NASZA TRASA:

LUBOMIR, 912 m n.p.m., Beskid Makowski

Wyruszamy z parkingu w Pcimiu – Kudłaczach. Dojazd kamperem jest trudny, bo droga jest bardzo wąska i kręta, ale osobówką nie powinno być problemu.

Samo podejście jest łatwe i w miarę szybkie, widokowo nijakie. Na szczycie jest obserwatorium i akurat trafiliśmy na seans, czyli na prezentację komputerową wygłaszaną przez osobliwego pana, którego bardzo polubiliśmy. W dni, kiedy niebo jest bezchmurne obserwuje się jeszcze niebo przez teleskop. Tego dnia niestety było całe zachmurzone.

CZAS WEJŚCIA I ZEJŚCIA: 2 godziny, 200 m przewyższeń
PIECZĄTKA: w obserwatorium na szczycie.
SCHRONISKO: Na początku lub końcu trasy, zależy jak patrzeć, schronisko Kudłacze z wesołymi paniami, kaszanką
i miodem.
NASZA TRASA:

 
 
 

Podoba nam się Polska południowa, nie ma co. Podobają nam się przede wszystkim góry i małe wioseczki w nich poukrywane, czyli to, co można zobaczyć tylko zjeżdżając
z głównych dróg. Chcemy tam wrócić z całych serc, najchętniej co weekend, ale to taki kawał drogi, że najwcześniej pewnie w czerwcu, przy okazji zdobywaniu Rysów. To dopiero będzie…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Korona Gór Polski 2018. Waligóra, Wielka Sowa, Chełmiec, Skopiec
Dwie Toskanie.