Włochy

13 lutego 2016

Toskania w swetrze – czy warto zimą? Część I: Lucca, Piza, Siena.

Tagi: , , , , ,

Zimowe wakacje są równie ważne, co te letnie, jeśli nie ważniejsze. Zbyt długie wieczory, zbyt niska temperatura i towarzyszące mi od kilku lat narastające nieprzyjemne uczucie, że święta to już nie to samo, co kiedyś – te czynniki sprawiają, że zimowe wakacje są niezbędne dla zachowania równowagi psychicznej. A najfajniejsze są te we Włoszech. Wcale nie musi być gorąco, wystarczy, żeby od czasu do czasu wyszło słońce i zaświeciło tak, jak tylko we Włoszech potrafi.

Radda in Chianti 8To była nasza czwarta wizyta w tym kraju, kolejna dostarczająca dowodów na potwierdzenie tezy, że to najlepsze państwo w Europie. Mimo, że zimą Toskania nie wygląda aż tak zjawiskowo jak wiosną, latem, czy jesienią. Zimą zrzuca kolorowe sukienki, ubiera swetry w ciepłych kolorach ziemi i przycicha, co też ma swój urok.

Val d'Orcia 2

Przed wyjazdem wyobrażałam sobie Toskanię tak, jak jest fotografowana – jako krainę pofałdowanych wzgórz, usianych winnicami i polami. Nie spodziewałam się, że wśród tych wzgórz kryją się wioski, miasteczka i miasta tak urocze i w takiej ilości, że gdyby nie ograniczony czas, można spędzić kilka miesięcy odwiedzając codziennie inne.

Fakt, że byliśmy w Toskanii zimą, ukształtował charakter naszej podróży – jako że nie jest to pora na relaksowanie się na leżakach w przepięknych okolicznościach przyrody, przez 10 dni zdążyliśmy zobaczyć sporo, a jeszcze więcej zjeść.

Castiglione della Pescaia

Jeszcze kilka lat temu uważałam, że żeby móc zakochać się w jakimś kraju, musi być w nim mnóstwo plaż i piękne morze. We Włoszech zrewidowałam ten pogląd. O ile morze faktycznie jest i miejscami w istocie piękne, o tyle urodę plaż północnych rejonów Italii można kwestionować. Jak jest na południu, przekonamy się już w sierpniu –  już się nie mogę doczekać!

Siłą północnych i środkowych Włoch, zwłaszcza poza sezonem letnim, są przede wszystkim  te urocze miasteczka i przesycone piękną architekturą duże miasta, którym duszę nadają sami Włosi. Gdzie by się nie pojechało, ma się wrażenie, że poza porą sjesty robią wszystko, żeby nie siedzieć w domach. W każdym mieście, miasteczku, wiosce jest choć jeden plac – piazza albo chociaż park z ławkami, choć jedna kawiarnia, gdzie można się spotkać i pogadać. Głośno pogadać. Nawet bar przy stacji benzynowej przy autostradzie Włosi zamieniają w gwarną kawiarnię, w której wcinają przepyszne kanapki i popijają gęstą espresso. No właśnie – jedzenie. Wszędzie znajdziemy jakiś rodzaj restauracji –  ristorante, trattorię, pizzerię, osterię, pasticcerię czy tavernę. W najmniejszej, najbardziej niepozornej, od lat nieremontowanej tavernie jedzenie będzie pyszne, choćby miała to być najprostsza pizza bianca.

Italia

Nie ma wakacji we Włoszech bez włoskiego jedzenia. W tym roku wybitnie nas poniosło i nawet śniadania jedliśmy “na mieście”. Często jedliśmy nawet wtedy, kiedy nie byliśmy głodni. Kamperowe zapasy ruszyliśmy dopiero w drodze powrotnej, a i to raczej niechętnie. Jedliśmy pizze i makarony, pierożki i pana coty, focaccie i bruschetty, szynki, mortadele i sery, i dużo, dużo oliwek. A to wszystko popijaliśmy winem.

Kiedy potrzeby podstawowe są już zaspokojone i brzuchy pełne, można wspiąć się wyżej po piramidzie Maslowa (choć akurat w mojej piramidzie potrzeba jedzenia obecna jest na każdym poziomie):  na zwiedzanie Toskanii marsz!

Czy warto zimą?

Jeśli miałabym wybierać, wybrałabym jesień, czas winobrania – otwarte winnice i ogólnie pojęta rozpusta, feeria kolorów, smaków i zapachów. Z drugiej strony, zimą jest bardzo kameralnie – mało ludzi, spokojnie. Winiarnie mimo to pootwierane. To dobry czas, żeby się wyciszyć, pogapić na troszkę bledsze niż na zdjęciach toskańskie wzgórza, utulone w zimowym śnie. I nabrać chęci, by przyjechać tu znów –  w porze rozkwitu.

Co polecamy po 10 dniach zimą w Toskanii?

  • jogging po murach Lukki
  • jogging pod wiatr po plaży
  • kilka kieliszków wybornego wina w winiarni ukrytej w murach okalających senne Radda in Chianti
  • zakupy na wyprzedażach w Lukce – dobre sklepy, rzadko lub wcale niespotykane u nas marki
  • kupić sobie prawdziwie włoskie, ręcznie robione, skórzane buty

Piensa 10

  • wieczorny spacer po średniowiecznym San Gimignano
  • jeśli na letnie wywczasy – Castiglione della Pescaia. Piękne plaże, piękne miasteczko na wzgórzu, cudne widoki
  • jeść – gdzie się da
  • przed wyjazdem nakręcić się trochę poprzez obejrzenie filmów, których tłem Toskania, np. “Ukryte pragnienia”, “Zapiski z Toskanii”, “Pod słońcem Toskanii”.

Zastanawiałam się, według jakiego klucza opisać naszą kamprutę. Spróbujmy tak – mniej więcej chronologicznie:

  1. Toskańskie miasta.
  2. Toskańskie doliny i miasteczka.
  3. Toskańskie wybrzeże.

TOSKAŃSKIE MIASTA

1. Lucca

Lucca to miasto kompaktowe – mury o długości 5 kilometrów otaczające stare miasto i mnóstwo piękna wewnątrz. Lucca na zewnątrz murów to zwyczajne, średniej wielkości miasto, ale to, co w środku jest akuratnie zabytkowe, akuratnie nie za duże i nie za małe, akuratne do kilkugodzinnego, niespiesznego spaceru i akuratnie nieprzytłaczająco zachwyca.

GDZIE SPAĆ KAMPEREM?

Via Gaetano Luporini, 777

Parking dla kamperów około 1 km od murów, w cichej dzielnicy. Jest pełne zaplecze dla kamperów, nie ma pryszniców. Koszt: 14 EUR za dobę.

CO ZROBIĆ KONIECZNIE: Przebiec się albo przespacerować po murach – na koniec albo początek wędrówki po Lucce.

I oczywiście, coś zjeść. My przycupnęliśmy przy malutkim stoliczku w niepozornej na pierwszy rzut oka pasticcerii przy Piazza San Frediana, z widokiem na olbrzymią mozaikę na przedniej ścianie kościoła św. Frediana, najstarszego w Lucce (pochodzi z XIII wieku). Zjedliśmy pysznie, a jakże.

Lucca

Lucca 1

2. Piza

Wszyscy mówili, że Piza zaczyna się i kończy na krzywej wieży. Nic bardziej mylnego.
Kampera zostawiliśmy na strzeżonym parkingu niedaleko murów. Serce Pizy, podobnie jak Lukki, bije wewnątrz murów,
a dokładnie pomiędzy murami a rzeką Arno. Przekroczywszy je, nie poszliśmy jednak do wieży, którą widać z daleka, tylko w przeciwnym kierunku, w miasto, na śniadanie. W ten sposób poznaliśmy trochę inną Pizę. Jaka jest? Momentami, głównie nad rzeką, łudząco podobna do Florencji, z którą przez wieki rywalizowała.

Ostatecznie wygrała Florencja, szczęście więc, że Piza ma swoją krzywą wieżę, wabiącą turystów jak światło ćmy. To ten rodzaj atrakcji turystycznej, wokół której tłum jest zawsze, niezależnie od pory roku. My bardziej cenimy sobie rzadko odwiedzane zakamarki, place i ciasne uliczki pomiędzy starymi kamienicami i właśnie te miejsca podobały nam się w Pizie najbardziej.

Piza 7

sdr

CO ZROBIĆ KONIECZNIE: nie poprzestawać na krzywej wieży. Idźcie nad rzekę. Idźcie w drugą stronę. Dopiero na koniec na wieżę.

3. Sienna

Kamperowcy niech zapomną o tym, że wbiją się do centrum i gdzieś przycupną, to absolutnie niemożliwe ze względu na duży ruch i zakazy. Byliśmy zmuszeni zostawić kampera na dużym parkingu dla kamperów i autobusów, oddalonym o około 1,5 km od murów starego miasta. Parking jest całodobowy i niezależenie od tego, ile czasu trwa postój, opłata to 20 EUR. Nie planowaliśmy noclegu w Sienie, zapłaciliśmy więc 20 EUR za 3 godziny, ale miasto jest warte tych pieniędzy.

Z podróży na podróż coraz mniej zwiedzamy z nosem w przewodniku, a bardziej oczami. Nie zapamiętujemy kolejnych nazw kościołów ani tego, w którym wieku zostały wzniesione. Doskonale za to pamiętamy najpiękniejsze zachody słońca, jak ten, który pożegnał nas w Sienie.

Równie głęboko zapadło nam w pamięć kilka chwil, które spędziliśmy na Piazza del Campo głównym placu Sieny,  siedząc na bruku z kanapką z szynką w jednej ręce i winem w plastikowym kubeczku w drugiej. Plac jest unikatowy – w kształcie muszli, a w dodatku pochylony, dzięki czemu bardzo wygodnie się na nim siedzi, o czym świadczą wylegujące się bezpośrednio na ziemi ludzie. Na tej samej ziemi, na której dwa razy do roku odbywa się najważniejsza w Sienie impreza –  wyścig konny Palio di Siena.

 

 

 

CO ZROBIĆ KONIECZNIE: po prostu się powłóczyć. Wypić wino na Piazza di Campo. Wejść na jedno z podwórek wysokiej do nieba kamienicy, żeby zobaczyć inne oblicze wąskich uliczek – ciemne, wilgotne i takie, że ciarki na plecach.

W następnej części przeniesiemy się na toskańską prowincję. Równie, jeśli nie bardziej, urzekającą.

7 thoughts on “Toskania w swetrze – czy warto zimą? Część I: Lucca, Piza, Siena.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Chatka Jaworówka – Brenna
CHIANTI I VAL D’ORCIA – sjesta w harmonii z cudnym Światem